Dzisiejszy dzień poświęcony jest wspomnieniu i modlitwie za wszystkich zmarłych wierzących w Chrystusa. Tradycją w tym dniu jest również zapalanie zniczy na odwiedzanych grobach. Ja także jestem dzisiaj na cmentarzu i modlę się przy grobie mojej zmarłej mamy. To duża łaska, abym mógł w tym właśnie dniu być tutaj. Wiedzą o tym ci, którzy daleko od Ojczyzny i grobów przodków spędzają ten właśnie dzień.
Polskie cmentarze mają niepowtarzalną atmosferę. Szczególnego uroku nabierają na początku listopada kiedy miliony ludzi zapala znicze, przynosi kwiaty i modli się na grobach bliskich. Wyglądają niczym duże miejskie metropolie z niezliczonymi światełkami. Nie dziwię się, więc że mój współbrat ksiądz Jan, kiedy dowiedział się, że jego choroba jest nieuleczalna i wkrótce od nas odejdzie, poprosił o powrót do Polski. Chciał być pochowany tam, skąd pochodził. Gdzie jak mówił, ludzie każdej niedzieli idąc do kościoła, wstępują na cmentarz i modlą się za swoich bliskich, którzy wyprzedzili nas w wędrówce do Domu Ojca. W ten prosty sposób dokonuje się komunia między Kościołem tu na ziemi a tym znajdującym się już po drugiej stornie.
Zawsze lubiłem atmosferę zadumy panującą na cmentarzach. Przed laty w listopadowe wieczory wyruszaliśmy z moją siostrą na kielecki cmentarz Stary. Czytaliśmy napisy na grobach, myśląc o spoczywających tam osobach. Od kilku lat w listopadzie mam zwyczaj odwiedzać kurytybskie cmentarze, modląc się za tych, którzy są tam pochowani. Aż trudno uwierzyć, jak dużo cmentarzy jest w tym ponad dwumilionowym mieście. Mam też mój ulubiony cmentarz w Brazylii. Nie znajdziesz go na google mapie. Mały niepozorny cmentarz gdzie pochowani są moi znajomi parafianie. Jest on na Linha 7 w pobliżu Capo Ere w stanie Rio Grande do Sul. Pracowałem tam jako proboszcz. Maleńka parafia z 8 kościołami filialnymi, gdzie wszyscy się znają. Na grobie spoczywającego tam Gabriela są obrazki Jezusa Miłosiernego, Matki Boskiej Częstochowskiej oraz naczynie z ziemią przywiezioną przez jego syna, który był ze mną w Polsce. Gabriel nie był nigdy w kraju swoich przodków. W Brazylii spotkam się z twierdzeniem, że polski emigrant po śmierci zabierany jest na krótko by obejrzeć sobie Polskę. Wierzę więc, że obejrzał sobie kraj, który nigdy nie widział, ale do którego tak bardzo przez całe swoje życie tęsknił…
Nawiedzenie cmentarza i modlitwa nad grobami inspiruje do refleksji. W obliczu śmierci stajemy się świadomi naszej słabości i przemijalności. Niestety często, po prostu boimy się o tym myśleć. Pocieszamy się, uważając, że mamy jeszcze dużo czasu, że nie powinniśmy się tym martwić, a gdy ktoś nam przypomni o naszym nieuniknionym przeznaczeniu, staramy się znaleźć sposób na zmianę tematu. Ale tak naprawdę jest to rzeczywistość, na którą trzeba nam spojrzeć z chrześcijańskiego punktu widzenia i mądrze się do tego momentu przygotować. Jeden z moich młodszych współbraci zakonnych od lat modli się o dobrą śmierć. Żyje i pracuje „całą parą”, jednak już teraz duchowo przygotowuje się do tego najważniejszego w życiu momentu. Ojcowie duchowni nazywali to dalszym przygotowaniem.
To bliższe nastepuje gdy zbliża się czas odejścia z tego świata. Jeśli mamy na to szansę, to musimy się odpowiednio przygotować poprzez przyjęcie Namaszczenia Chorych oraz sakramentów spowiedzi i komunii świętej. Podobnie jeżeli życie bliskiej nam osoby lub sąsiada zbliża się ku końcowi, to pomocne będzie powiadomienie księdza, aby ten mógł odwiedzić chorego i pomóc mu odejść w łasce Bożej. Nie można obawiać się, że taka wizyta wywoła złe wrażenie. Często chory, choć nie wypowiada tego słowami, to właśnie takiego wsparcia od nas oczekuję. Duchowa pomoc kapłana jest wielką pociechą i byłoby złem, gdybyśmy tego zaniedbali. W ten sposób czyniąc gdy nadejdzie śmierć, będzie to spotkanie z Chrystusem, który jako Dobry Pasterz towarzyszy nam w drodze do życia wiecznego.
Największym dowodem miłości, jaki możemy wykonać dla naszych bliskich, jest ofiarowanie modlitw za nich. Jak mówi św. Teresa od Dzieciątka Jezus; myśleć o osobie, którą kochasz, to modlić się za nią. Istnieje piękny zwyczaj pamiętania o zmarłych w czasie Mszy świętej. Katechizm uczy, że „Kościół od najdawniejszych czasów czcił pamięć o zmarłych, ofiarowując modlitwy na ich rzecz, zwłaszcza Ofiarę eucharystyczną…” Dlatego też zaleca odprawianie Mszy świętych za zmarłych, odmawianie różańca i innych modlitw. Kościół nie składa się tylko z chrześcijan żyjących na tym świecie (Kościół walczący), ale jest zjednoczony ze świętymi w niebie (Kościół triumfujący) i z duszami przebywającymi w czyśćcu (Kościół cierpiący). Dzięki temu zjednoczeniu, które nazywamy komunią świętych, nasze modlitwy i błagania za zmarłych mają wartość przed Bogiem i pozwalają im wejść do Nieba.
A jak przeżywać śmierć bliskich? Pomoże nam tu pielęgnowanie o nich pamięci. Chociaż nie są już fizycznie z nami, chwile spędzone z nimi nadal są w naszych sercach. Pielęgnujmy ich pamięć jako bezcenny skarb, który będzie nam towarzyszył w życiu. Nawet jeśli boli nas wiadomość, że ktoś, kogo kochamy, odszedł i odczuwamy pustkę, to pociesza nas nadzieja, że każdy, kto wierzy i żyje w Panu, ma z Nim życie wieczne. Na pewno ten, kto odszedł i żyje już w obecności Boga, nie chciałby nas widzieć smutnymi. Szukajmy pomocy u księdza naszego kierownika duchowego, aby przezwyciężyć ból. Naszym katolickim obowiązkiem jest także towarzyszenie i pomaganie tym, którzy stracili swoich bliskich. Sprawianie, aby widzieli śmierć w perspektywie miłości Bożej, która przygotowała miejsce dla każdy z nas. Pewnego dnia nadejdzie nasza kolej, dlatego bądźmy zawsze przygotowani z nadzieją, że u bram nieba przywita nas, jak śpiewamy w pieśni, nasza Matka oraz ci, o których pamiętaliśmy w modlitwie podczas naszego ziemskiego pielgrzymowania.



Kaziu pozdrawiam Cię bardzo serdecznie, gdzie kolwiek jesteś!