Jasnogórskie spotkania

Przed laty kiedy byłem kapelanem marynarzy w Santos, usłyszałem od jednego Polaka: księże niezależnie, do jakiego portu zawija mój statek, to zawsze szukam kościoła katolickiego, bo tam czuję się jak w domu. Podobne wrażenie doświadczam odwiedzając sanktuarium Narodowe Brazylii w Aparecida. Witaj w Domu Matki, powiedział mi podczas pierwszej wizyty w tym sanktuarium jeden z pracujących tam redemptorystów. W kościele a szczególnie w sanktuarium maryjnym doświadczamy poczucia bezpieczeństwa i czujemy się jak w rodzinnym domu.

Dla Polaków żyjących w kraju jak i poza granicami Ojczyzny szczególne znaczenie ma sanktuarium Jasnogórskie. Pięknie jest to opisane, w wydanej przed laty książce pod tytułem „Spotkania Jasnogórskie”.  Jest to zbiór opowiadań autorstwa Jana Dobraczyńskiego, które pokazują wpływ Ikony Jasnogórskiej na życie Polaków. Opowieść o kulcie Obrazu Jasnogórskiego i jego wyjątkowej roli autor włożył w usta postaci, które opowiadają o Obrazie Jasnogórskim w perspektywie autobiograficznej, w kontekście własnej epoki. Są to zakorzenione w historii Polski literackie obrazy odsłaniające spotkania i więź z Maryją w Jasnogórskim Wizerunku.  To znaczenie sanktuarium, o którym św. Jan Paweł II powiedział, że tu bije serce Polski, kontynuuje także w dzisiejszych czasach.

Już od 38 lat moje zgromadzenie zakonne organizuje w Jasnogórskiej świątyni noc czuwania w intencji Polskich emigrantów i ich duszpasterzy. Uczestniczą w nich nie tylko ci, którzy pragną pomodlić się za kogoś bliskiego żyjącego na emigracji, ale również i sami Polonusi. Zjeżdżają się oni na tę jedną szczególną noc, aby trwać na modlitwie, upraszając potrzebne im łaski. Pracując na co dzień w Brazylii, trudno brać udział w tej modlitwie. Jednak dzięki środkom współczesnego przekazu także i my łączymy się z uczestnikami tych spotkań. Podczas mojej dotychczasowej prawie 32-letniej pracy w Kraju Krzyża Południa dwukrotnie się w nią włączyłem osobiście. Było to w 2014 roku kiedy przyjechałem do umierającej  mamy oraz w tym roku, gdy przebywając na urlopie zdrowotnym, z Przełożonym generalnym udałem się do Częstochowy. Tegoroczne spotkanie w jasnogórskim sanktuarium odbyło się pod hasłem: „By nowe życie polskie natchnęło się prawdą i miłością”.  Wzięli w nim udział nasi rodacy z kilku krajów Europy oraz z Polski. Towarzyszyło im kilkudziesięciu naszych księży, kleryków i nowicjuszy oraz liczne grono sióstr zakonnych ze zgromadzenia Misjonarek Chrystusa Króla.

Pobyt w Domu naszej Matki zawsze jest okazją do spotkań. Co prawda nie są one na skalę tych opisanych w książce Dobraczyńskiego, ale przecież także mają one duże znaczenie  w naszym życiu. Najważniejsze spotkanie to bez wątpienia spotkanie z Jasnogórską Matką. Przed laty moja śp. mama zachęcała, abym każdego roku odwiedzał to sanktuarium. Kiedy więc przyjeżdżam do Polski, to wizyta w Częstochowie jest zawsze w programie mojego urlopu. Często też pielgrzymuję do sanktuarium narodowego Brazylijczyków i modlę się przed wizerunkiem Matki Bożej z Aparecida. W końcu to ta sama Matka, gotowa nas przygarnąć i pomagać w każdej potrzebie.

Bardzo ważne dla mnie są też jasnogórskie spotkania z pielgrzymującymi tam ludźmi.  W tym roku w sanktuarium nie spotkałem abp Wacława Depo, który wyjechał duszpastersko do Anglii. O ile obowiązki mu pozwalają, to każdego wieczoru uczestniczy on w Apelu Jasnogórskim. Wiele lat temu zaprosiłem go, aby wygłosił rekolekcje dla naszych księży w Brazylii. Od tego czasu kiedy przez transmisję telewizyjną widzę go rozmodlonego przed obrazem, mam wrażenie, że modli się także i w naszej intencji. Kilka miesięcy temu kiedy czekałem na operacje, usłyszałem nawet podczas Apelu Jasnogórskiego, wypowiedzianą modlitwę o moje zdrowie…. Nie spotkałem też siostry Terezity, która kiedyś mi powiedziała, że kiedy była młodą kobietą, wraz ze swoim narzeczonym poszła na pielgrzymkę, podczas której nastąpiła zmiana ich postanowienia. Ona została zakonnicą, a jej narzeczony księdzem. Teraz radośnie realizuje swoje powołanie w cieniu jasnogórskiej bazyliki. Były też i inne spotkania. Jak na przykład to z ks. Jurkiem, z którym nie widziałem się od moich prymicji, a który po latach pracy w Korei powrócił do Polski. W jasnogórskim sanktuarium spotykam znajomych z różnych stron Polski i ze świata. Są też inne spotkania, te poprzez transmisję telewizyjną Apelu Jasnogórskiego. Kiedy byłem w sanktuarium z jednym z biskupów brazylijskich, to wielu znajomych mówiło, że właśnie w ten sposób dowiedziało się o moim pobycie w kraju. W tym roku było podobnie. Po Apelu otrzymałem kilka wiadomości od znajomych, którzy widzieli mnie na tej modlitwie.

Spotkałem za to żonę mojego radiowego przyjaciela z Ziębic. Józefa oraz jego małżonkę poznałem osobiście w prowadzonej przez moje zgromadzenie w tym mieście parafii. Po zakończonej Mszy podszedł wtedy do mnie i zapytał, czy to jestem ja ten misjonarz z Brazylii, z którym często ma łączność przez radiostacje. Był też brat Jan z zakonu braci szkolnych. Wielu z oglądających Apel Jasnogórski na pewno rozpoznaje jego postać z charakterystycznej sutannie z białym dodatkiem pod szyją. Brat Jan jest zapalonym rowerzystą i czasami na Apel przyjeżdża rowerem.

Na noc czuwania przyjechało też liczne grono moich współbraci zakonnych. Wśród nich dwóch moich kolegów kursowych. Jeden pracuje w Polsce, a drugi wraz z parafianami przyjechał z Niemiec. Był też ks. Jurek przed laty pracujący w naszej prowincji, a potem przez kilkanaście lat w Hiszpanii. Obecnie pełni posługę kapelana w Kiekrzu koło Poznania. Nie zabrakło ks. Franciszka, który był naszym spowiednikiem w seminarium. Z wieloma obecnymi na czuwaniu współbraćmi nie widziałem się od wielu lat. Z innymi młodszymi była okazja do poznania osobistego. Jeszcze niedawno kiedy moje zgromadzenie prowadziło w Częstochowie dom rekolekcyjny, podczas Apelu spotkać można było zawsze kilku chrystusowców. Wierzę, że wśród intencji, jakie zanosili do Matki, modlili się także za nas przebywających daleko od kraju.  

Spotkania Jasnogórskie te większe oraz te mniejsze czasami mało zauważalne nadal się dokonują. Jest to naturalne, bo przecież gdzie mają się spotykać ludzie, którzy kochają Boga i Jego Matkę?  Mam nadzieję drogi czytelniku, że pewnego dnia i my się tam spotkamy…

Dodaj komentarz