Pani Agnieszka z kieleckiej redakcji tygodnika katolickiego Niedziela prosiła mnie o napisanie kilku słów o zwyczajów związanych z obchodami Wigilii Bożego Narodzenia.
Cóż, Brazylia to bardzo duży kraj, różne są też tu zwyczaje i tradycje, najlepiej więc pisać o tym co samemu się widziało i przeżyło. Prośba pani Agnieszki zmusiła mnie do przypomnienia sobie moich emigracyjnych Wigilii…. Wiele z nich zatarły się już w pamięci. Pierwsze Boże Narodzenie w Brazylii przeżyłem w Rio de Janeiro. W tym czasie przebywałem w Mendes (ok. 150 km od Rio de Janeiro) ucząc się u braci marystów języka portugalskiego. Na Święta przyjechałem do Rio de Janeiro, gdzie moje zgromadzenie prowadzi jedną z parafii. Przez kilka dni gościłem u pracującego tam wtedy ks. Zdzisława Malczewskiego SChr obecnego Rektora Polskiej Misji Katolickiej w Brazylii. Z tych moich pierwszych Świąt na ziemi Krzyża Południa pamiętam całkiem odmienny niż to jest w Polsce nastrój panujący w mieście. Olbrzymi upał oraz bliskość plaży, nie zachęcał zbytnio Brazylijczyków, do teologicznej zadumy nad znaczeniem tych świąt. Ja sam zresztą też udałem się na plażę, co spowodowało oparzenia na moim ciele. Nie miałem jeszcze wtedy doświadczenia z brazylijską aurą i łudziłem się, że spacer po plaży w zachmurzony dzień wyjdzie mi tylko na zdrowie. Resztę mojego pobytu przeznaczyłem na leczenie powstałych ran…. Kolejne Święta i kolejne placówki…. Przez wiele lat w moich brazylijskich wigiliach towarzyszyło mi radio. W tę szczególną noc, a potem w sam dzień Bożego Narodzenia polscy krótkofalowcy spotykali sie na tzw. polonijnej częstotliwości (14273khz), aby choć symbolicznie przełamać się opłatkiem. Zjawiali się tam rodacy z kraju, polscy marynarze pływający po morzach i oceanach, misjonarze czy polonusi z USA i innych zakątków świata. Nie było wtedy internetu i takie spotkania dla wielu naszych rodaków samotnych gdzieś na krańcach świata miały bardzo duże znaczenie. O jednym z takich spotkań pisze m.in. polski żeglarz kpt. Krzysztof Baranowski. Na prowadzonej przez niego stronie czytamy: łączność na 14273 o 23,30. Pozycja 2S 112W. dobra pogoda prędkość wiatru 12-15 w. z kierunków wschodnich, prędkość jachtu 6w, kurs 250. Nawiązano łączność z „Fryderykiem Chopinem”, „Nano”, PY5ZHP – ks. Kazimierz, było więc wesoło i świątecznie… Często w wigilie słuchałem nieistniejącego dziś, Radia Gdynia. To właśnie tam nadawano komunikaty dla polskich statków, czy też umożliwiano marynarzom rozmowę z rodzinami. Dziś wielu krótkofalowców uczestniczących w tamtych spotkaniach wróciło do kraju, inni odeszli z tego świata czy po prostu zrezygnowali z uprawiania naszego hobby. Warunki propagacyjne fal radiowych ostatnimi laty też nie pomagają w nawiązaniu łączności z Ojczyzną… Pracując na parafii, ksiądz zwykle nie ma zbyt dużo czasu dla siebie. Okres Adwentu i Bożego Narodzenia to czas wytężonej pracy. Mając zazwyczaj w parafii 20 czy więcej kościołów filialnych, do których trzeba dojechać polnymi czy leśnymi dróżkami trudno wejść „w polską atmosferę” tych świąt. Dodatkowym utrudnieniem są wysokie w tym czasie temperatury. Jednak mamy tu jakieś tego namiastki. Są to opłatkowe spotkania, jakie robimy w naszym gronie czy też z naszymi parafianami. Pamiętam, jak wracając kiedyś z kaplicy, wstąpiłem do jednej rodziny. Było to akurat w czasie wigilii. Znałem tych ludzi i wiedziałem, że przy stole znajdzie się miejsce dla niespodziewanego gościa… Innego razu, a było to chyba w 2004 roku gdy na parafii miałem pomocnika, nie zawiadamiając rodziny, udało się wszystko tak zorganizować, że w czasie wigilijnej wieczerzy zapukałem do drzwi mojego rodzinnego domu w Kielcach… Kiedy zostałem prowincjałem, Wigilię Bożego Narodzenia spędziłem, pomagając w parafiach lub w Domu prowincjalnym we wspólnocie z najbliżej pracującymi współbraćmi. Od wielu lat organizuje także spotkania wigilijne dla polskich i polonijnych misjonarzy pracujących w Kurytybie i okolicy. Zwykle bierze w nich udział 20-25 księży i sióstr zakonnych.
